sobota, 21 czerwca 2014

3.Wygraj to dla mnie

Madison POV* 

-Ups. Chciałam ci po prostu zapierdolić - teatralnie się uśmiechnęłam po czym znów wróciłam do poprzedniej mimiki twarzy . -Ohh . Trzeba było tego nie mówić - przełknęłam ślinę . Strzel sobie pistoletem będziesz miej cierpieć - pomyślałam.

Gościu którego w  myślach nazwałam "Cameron" (nie wiem dlaczego akurat tak, chyba dlatego że miałaś kiedyś kolegę o tym imieniu) zaczął dobierać mi się do spodni. Kurwa za co ja tak muszę cierpieć. Najpierw miałam jeden z najcudowniejszych wieczorów mojego życia i to z osobą, której nigdy w życiu się nie spodziewałam. A teraz ktoś chce mnie zgwałcić w jakimś pieprzonym zaułku . Wręcz idealnie. 
-Przestań! Nie! - zaczęłam się wiercić , ale jego uścisk był zbyt silny. Kiedy Cameron zdjął mi już spodnie co poszło mu łatwo , zaczął rozpinać swoje. 
-Nie wierć się tak!- skarcił mnie . Przybliżył się do mnie w taki sposób, że dzieliliśmy się powietrzem, chociaż ja wolałam nie oddychać, gdyż z jego gęby zalatywało wódką i papierosami.-Ohh, kotku nie martw się będzie ci dobrze.- spuścił spodnie do kostek. Zaczęła się wiercić. Nic nie mogłam zrobić byłam uwięziona w uścisku Camerona.
-Nie musisz się tak bać, zrobię to szybko i po kłopocie. - powiedział swoim oślizłym głosem, lekko chrapliwym i nie za ciekawym. W tym momencie ciachałabym wrócić do sytuacji sprzed 2 godzin albo trzech . Zgubiłam rachubę czasu. Czułam się dziwnie, a raczej czułam jak miział mnie penisem po mojej myszce. Chciałam żeby było już po wszystkim, niech nie przedłuża moich męczarni, niech już to zrobi. Usłyszałam ciche wibracje dochodzące z mojej torebki, która leżała gdzieś koło kosza na śmieci.Cameron wziął mój telefon i dziwnie się uśmiechnął. Czyżby znał osobę dzwoniąca do mnie? Chociaż sama nie wiedziałam kogo imię widnieje na wyświetlaczu. W jednym momencie Cameron znów miała na sobie bokserki i spodnie. Odebrał połączenie. 
-Jesteśmy trochę zajęci, musisz zadzwonić później. - mówił z kpiną do słuchawki.Cholera czy ja się dowiem kto dzwoni? Cameron włączył tryb głośnomówiący normalnie jak na zawołanie. 
-Mars ty chuju! - po tych słowach już dobrze wiedziałam kto dzwonił.
- Ohh, panie Bieber chyba nie jest pan zły, że zabawiam się z pana laleczką.- widziałam że mówił to specjalnie, żeby pobudzić Justina.
-Zostaw ją kurwa w spokoju, tylko dotkniesz Madison... - Cameron a raczej Mars przerwał mu w pół słowa.
-Tak ma na imię ta ślicznotka.- podszedł do mnie, przycisnął mi pośladek na co pisnęłam. 
-Ty pierdolony zasrańcu! Zostaw ją chuju to sprawa między nami! -Mars popchnął mnie w wyniku czego upadłam na beton. W tym samym czasie podszedł do mnie jakiś koleś i zaczął pchać mnie do przodu. W pchnął mnie na tylnie siedzenia czerwonego Ferrari. 
-Dziś o północy. Nie spóźnij się! - rozłączył się Mars. Rzucił mój telefon na tylnie siedzenie obok mnie. Wtedy jakiś facet odpalił silnik i wyjechaliśmy z ciemnej alejki. 


Justin POV*
Jak zawsze ten idiota Mars musiał coś spierdolić.Złapałem kluczyki od nowo podrasowanego czarnego Lamborghini. Złapałem kurtkę z wieszaka. Podbiegłem do mojego auta. Usiadłem w nim, odpaliłem silnik i z piskiem wyjechałem na drogę.Jechałem 280 km/h , w tym momencie nie obchodziła mnie prędkość. Najważniejsze było uratowanie dziewczyny od tego pieprzonego zasrańca.Z Madison miało być jak z każdą. "Przespać się i zostawić" , jednak czułem że ona była inna. I pewnie poważnie zmieni moje życie. 
Już po chwili byłem w umówionym miejscu. Stanąłem autem obok samochodów Cody'iego i Austina. Zadzwoniłem do nich po rozmowie z Marsem. Przybiłem piątki z chłopakami. Rozejrzałem się do okoła i zauważyłem Marsa i Madison. Jakiś koleś trzymał Madison za ramiona, a Mars dzwonił przez telefon.Podszedłem do nich. 
Z frustracją złapałem Marsa za kołnierz, jeden z jego gości od razu podleciał do nas. Pff. Nie wiedziałem, że Mars jest aż taką wielką cipą myślałem, że chociaż sam będzie umiał ochronić swoją dupę.
-Nie zostaw Lil zajmę się tym. -cwaniacki uśmieszek pojawił się na jego twarzy.
-Wiesz co Mars z chęcią bym Ci przyjebał w ten twój ryj, ale mam swoją godność.- puściłem jego kołnierz. Ruszyłem w kierunku swojego auta. Mars zaczął się śmiać.
-Wiesz co Bieber.Jesteś żałosny. Nie chce sie śpieszyć ani już niczego ustawiać, ale twoja laseczka będzie mieć niezły wycisk w nocy. Szkoda tylko że to ja będę dawać jej ten wycisk a nie ty.-Mars i reszta jego "bandy" zaczęli się śmiać, jakby usłyszeli jakiś dobry żart. Zacisnąłem pięści i splunąłem. 
-Co ty kurwa tam mamroczesz Mars?!- mówiąc to obróciłem się w jego stronę.
- A co ? Nie słyszałeś? - Mars podszedł do Madison. Ona się wyrywała, on zaczął ją dotykać. 
-Koniec kurwa! - krzyknąłem w jego stronę. Podszedłem  do niego. Zadałem mu kilka ciosów z pięści. Mars ledwo złapał moją rękę i uderzył mnie parę razy w brzuch.Jeden z jego gości odsunął go ode mnie. Mnie za to złapał Austin.
-Zobaczymy kto wygra ten wyścig Bieber.- puściłem mu złowieszczy wzrok.Pod szedłem do Madison. Jeden z tych gościu Marsa od razu zagrodził mi drogę, ale Mars trochę z niechęcią kiwnął ręką w pozwoleniu.
-Nie bój się jest tylko mocny w gębie, ale w wyścigach nie ma szans jest tylko cipą.  -posłałem jej uspokajający uśmiech. Madison kiwnęła głową. Pewnie była zbyt zszokowana by mówić.  
Spojrzałem się na nią ostatni raz przed wyścigiem i poszedłem do swojego auta.


Madison POV*
Uśmiech Justina spowodował ciarki na moim ciele. Kurczę jaki on jest seksowny.
-Nie bój się jest tylko mocny w gębie, ale w wyścigach nie ma szans jest tylko cipą. - cwaniacko się uśmiechnął. Lubie go w tej wersji "bed boy'a". Justin poszedł do swojego auta.Przybił piątki z jakimiś dwoma chłopakami na moje oko byli w jego wieku.Justin wsiadł do samochodu. Mars zrobił to samo. Gościu z czerwono-czarną chorągiewką pokazywał im gdzie mają się ustawić. Kiedy już stali na odpowiednich miejscach, ten sam facet podniósł pistolet w górę i nacisnął za spust. Wtedy wystartowali. Justin wysunął się na prowadzenie. 
-Aaaa ! - pisnęłam z ekscytacji że jednak może wygrać. W jednym momencie poczułam się jak rzecz. No przecież Justin i Mars o mnie walczyli, jak o jakąś zabawkę na loterii. Byłam tak bardzo skupiona na swoich myślach,że nie zauważyłam Justina na drugim miejscu. Kurwa ten cholernik go wyprzedził.Moja intuicja podpowiadała mi, że coś się wydarzy. Spojrzałam na gościa, który mnie trzymał. Był wysoki , ciemnoskóry i jak każdy z "ochroniarzy" dobrze zbudowany.Przyjrzałam mu się lepiej. Mamrotał coś pod nosem. Dopiero potem zauważyłam małą słuchawkę w jego uchu.Spojrzałam znów na trasę. Auto Justina zaczęło dziwnie zwalniać. Mogłam sobie wyobrazić że Just w tym momencie uderza pięściami w kierownice. Przechyliłam głowę w taki sposób że miałam lepszy widok na Chrisa, wywnioskowałam to z plakietki, która zwisała mu z szyi. Tak jak myślałam kontaktował się z Marsem. Pewnie coś majstrowali przy aucie Justina.Co za dupki! Ustawili sobie ten wyścig! Co za pieprzone kutasy, oh przepraszam a raczej cipy. Jak by mieli jaja i nie bali się że przegrają nie majstrowali by przy aucie Justina . Chciałam pomuc w jakiś sposób Justinowi ale nie wiedziałam jak.Zaczęłam się wiercić.Udało mi się obrócić do niego przodem.Zawaliłam mu z całej siły kolanem w krocze. Tak jak myślałam upadł na posadzkę i zaczął zwijać się z bólu.Spojrzałam przed siebie i zauważyłam dwóch chłopaków z którymi wcześniej rozmawiał.Podbiegłam do nich i złapałam bruneta za biceps. 
-Podjedź do niego autem coś zmajstrowali przy jego... - złapałam powietrze. - Szybko kurwa! -krzyknęłam . Brunet w jednym momencie odpalił auto i ruszył w stronę auta Justina.
-Musi ci na nim zależeć hymm? - spytał się blondyn . Bym wysoki dobrze zbudowany i miała postawione włosy na żel tak jak Justin. Na moje oko musieli być dobrymi kumplami. 
-Nie. To znaczy w pewnym sensie znaczy .... - opuściłam głowe. Moje długie włosy zakryły moją twarz. Chłopak złapałam mnie za rękę i schował za swoim ciałem. 
-Odsuń się kurwa! - krzyknął jakiś gościu. Pewnie ten facet który mnie przytrzymywał pewnie się wkurwił że dostał ode mnie w krocze. Przytuliłam się do chłopaka od tyłu. 
-Oh. A jeśli tego nie zrobię. - pchnął go lekko do przodu. Chris się wkurzył i uderzył chłopaka. Blondyn wstał i uderzył Chrisa dwa razy z pięści. 
-Wejdź do auta i się zamknij.- obrócił się i znów uderzył Chrisa z pięści. -Już! - warknął na mnie. Wskoczyłam do czarnego Lamborghini. Zamknęłam się od środka w aucie. Blondyn został powalony. Chris bił go nogą z całych sił po brzuchu. Zakryłam usta na ten widok. Pojedyncze krople łez spływały mi po policzkach. Nagle zauważyłam Justina i tego drugiego bruneta rzucającego się na Chrisa. 
-Ty skurwielu jeśli jeszcze raz dotkniesz któregoś mojego przyjaciela to ci kurwa jaja urwę.-z frustracją kopną go  w brzuch. Drugi brunet robił to samo. Zauważyłam że Chris pluje krwią. Chłopaki zostawili go w spokoju i zajęli się blondynem. Brunet którego imienia nie znam zapukał w szybę. Odblokowałam drzwi, żeby mogli włożyć do auta blondyna. Był zakrwawiony. Wyskoczyłam z auta i wkuliłam się w bluzkę Justina. Wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać.
-To przeze mnie ... - dławiłam się łzami - przeze mnie ... oni go pobili przeze mnie. - wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. 
- Cii. To nie twoja wina. Już spokojnie. - gładził moje włosy. Poczułam jak całuje mnie w czoło. Odsunął mnie od siebie i podniósł mój podbrudek. Uśmięchnął się i musną moje usta. 
Wtedy zrozumiałam że to wszystko nie było przypadkiem to dopiero początek nowego życia ... 


_________________________________________________________________________
Od Autora
Przepraszam że dawno nie było rozdziałów ale tak wyszło . :)
I jak ? Czekam na komentarze :)
Pff zajęło mi to 4 godziny przepisywania z kartki xD  
Czekam na komentarze : 
TRAILERY NA KONCIE :
LINK !! 
ENJOY !!!

3 komentarze:

  1. Pisz dalej!! *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Będziesz dalej pisac?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak już jutro (14 września) pojawi się nowy rozdział albo nawet dziś wieczorem :) Na yt ukaze się zwiastun jutro :)

      Usuń