sobota, 21 czerwca 2014

3.Wygraj to dla mnie

Madison POV* 

-Ups. Chciałam ci po prostu zapierdolić - teatralnie się uśmiechnęłam po czym znów wróciłam do poprzedniej mimiki twarzy . -Ohh . Trzeba było tego nie mówić - przełknęłam ślinę . Strzel sobie pistoletem będziesz miej cierpieć - pomyślałam.

Gościu którego w  myślach nazwałam "Cameron" (nie wiem dlaczego akurat tak, chyba dlatego że miałaś kiedyś kolegę o tym imieniu) zaczął dobierać mi się do spodni. Kurwa za co ja tak muszę cierpieć. Najpierw miałam jeden z najcudowniejszych wieczorów mojego życia i to z osobą, której nigdy w życiu się nie spodziewałam. A teraz ktoś chce mnie zgwałcić w jakimś pieprzonym zaułku . Wręcz idealnie. 
-Przestań! Nie! - zaczęłam się wiercić , ale jego uścisk był zbyt silny. Kiedy Cameron zdjął mi już spodnie co poszło mu łatwo , zaczął rozpinać swoje. 
-Nie wierć się tak!- skarcił mnie . Przybliżył się do mnie w taki sposób, że dzieliliśmy się powietrzem, chociaż ja wolałam nie oddychać, gdyż z jego gęby zalatywało wódką i papierosami.-Ohh, kotku nie martw się będzie ci dobrze.- spuścił spodnie do kostek. Zaczęła się wiercić. Nic nie mogłam zrobić byłam uwięziona w uścisku Camerona.
-Nie musisz się tak bać, zrobię to szybko i po kłopocie. - powiedział swoim oślizłym głosem, lekko chrapliwym i nie za ciekawym. W tym momencie ciachałabym wrócić do sytuacji sprzed 2 godzin albo trzech . Zgubiłam rachubę czasu. Czułam się dziwnie, a raczej czułam jak miział mnie penisem po mojej myszce. Chciałam żeby było już po wszystkim, niech nie przedłuża moich męczarni, niech już to zrobi. Usłyszałam ciche wibracje dochodzące z mojej torebki, która leżała gdzieś koło kosza na śmieci.Cameron wziął mój telefon i dziwnie się uśmiechnął. Czyżby znał osobę dzwoniąca do mnie? Chociaż sama nie wiedziałam kogo imię widnieje na wyświetlaczu. W jednym momencie Cameron znów miała na sobie bokserki i spodnie. Odebrał połączenie. 
-Jesteśmy trochę zajęci, musisz zadzwonić później. - mówił z kpiną do słuchawki.Cholera czy ja się dowiem kto dzwoni? Cameron włączył tryb głośnomówiący normalnie jak na zawołanie. 
-Mars ty chuju! - po tych słowach już dobrze wiedziałam kto dzwonił.
- Ohh, panie Bieber chyba nie jest pan zły, że zabawiam się z pana laleczką.- widziałam że mówił to specjalnie, żeby pobudzić Justina.
-Zostaw ją kurwa w spokoju, tylko dotkniesz Madison... - Cameron a raczej Mars przerwał mu w pół słowa.
-Tak ma na imię ta ślicznotka.- podszedł do mnie, przycisnął mi pośladek na co pisnęłam. 
-Ty pierdolony zasrańcu! Zostaw ją chuju to sprawa między nami! -Mars popchnął mnie w wyniku czego upadłam na beton. W tym samym czasie podszedł do mnie jakiś koleś i zaczął pchać mnie do przodu. W pchnął mnie na tylnie siedzenia czerwonego Ferrari. 
-Dziś o północy. Nie spóźnij się! - rozłączył się Mars. Rzucił mój telefon na tylnie siedzenie obok mnie. Wtedy jakiś facet odpalił silnik i wyjechaliśmy z ciemnej alejki. 


Justin POV*
Jak zawsze ten idiota Mars musiał coś spierdolić.Złapałem kluczyki od nowo podrasowanego czarnego Lamborghini. Złapałem kurtkę z wieszaka. Podbiegłem do mojego auta. Usiadłem w nim, odpaliłem silnik i z piskiem wyjechałem na drogę.Jechałem 280 km/h , w tym momencie nie obchodziła mnie prędkość. Najważniejsze było uratowanie dziewczyny od tego pieprzonego zasrańca.Z Madison miało być jak z każdą. "Przespać się i zostawić" , jednak czułem że ona była inna. I pewnie poważnie zmieni moje życie. 
Już po chwili byłem w umówionym miejscu. Stanąłem autem obok samochodów Cody'iego i Austina. Zadzwoniłem do nich po rozmowie z Marsem. Przybiłem piątki z chłopakami. Rozejrzałem się do okoła i zauważyłem Marsa i Madison. Jakiś koleś trzymał Madison za ramiona, a Mars dzwonił przez telefon.Podszedłem do nich. 
Z frustracją złapałem Marsa za kołnierz, jeden z jego gości od razu podleciał do nas. Pff. Nie wiedziałem, że Mars jest aż taką wielką cipą myślałem, że chociaż sam będzie umiał ochronić swoją dupę.
-Nie zostaw Lil zajmę się tym. -cwaniacki uśmieszek pojawił się na jego twarzy.
-Wiesz co Mars z chęcią bym Ci przyjebał w ten twój ryj, ale mam swoją godność.- puściłem jego kołnierz. Ruszyłem w kierunku swojego auta. Mars zaczął się śmiać.
-Wiesz co Bieber.Jesteś żałosny. Nie chce sie śpieszyć ani już niczego ustawiać, ale twoja laseczka będzie mieć niezły wycisk w nocy. Szkoda tylko że to ja będę dawać jej ten wycisk a nie ty.-Mars i reszta jego "bandy" zaczęli się śmiać, jakby usłyszeli jakiś dobry żart. Zacisnąłem pięści i splunąłem. 
-Co ty kurwa tam mamroczesz Mars?!- mówiąc to obróciłem się w jego stronę.
- A co ? Nie słyszałeś? - Mars podszedł do Madison. Ona się wyrywała, on zaczął ją dotykać. 
-Koniec kurwa! - krzyknąłem w jego stronę. Podszedłem  do niego. Zadałem mu kilka ciosów z pięści. Mars ledwo złapał moją rękę i uderzył mnie parę razy w brzuch.Jeden z jego gości odsunął go ode mnie. Mnie za to złapał Austin.
-Zobaczymy kto wygra ten wyścig Bieber.- puściłem mu złowieszczy wzrok.Pod szedłem do Madison. Jeden z tych gościu Marsa od razu zagrodził mi drogę, ale Mars trochę z niechęcią kiwnął ręką w pozwoleniu.
-Nie bój się jest tylko mocny w gębie, ale w wyścigach nie ma szans jest tylko cipą.  -posłałem jej uspokajający uśmiech. Madison kiwnęła głową. Pewnie była zbyt zszokowana by mówić.  
Spojrzałem się na nią ostatni raz przed wyścigiem i poszedłem do swojego auta.


Madison POV*
Uśmiech Justina spowodował ciarki na moim ciele. Kurczę jaki on jest seksowny.
-Nie bój się jest tylko mocny w gębie, ale w wyścigach nie ma szans jest tylko cipą. - cwaniacko się uśmiechnął. Lubie go w tej wersji "bed boy'a". Justin poszedł do swojego auta.Przybił piątki z jakimiś dwoma chłopakami na moje oko byli w jego wieku.Justin wsiadł do samochodu. Mars zrobił to samo. Gościu z czerwono-czarną chorągiewką pokazywał im gdzie mają się ustawić. Kiedy już stali na odpowiednich miejscach, ten sam facet podniósł pistolet w górę i nacisnął za spust. Wtedy wystartowali. Justin wysunął się na prowadzenie. 
-Aaaa ! - pisnęłam z ekscytacji że jednak może wygrać. W jednym momencie poczułam się jak rzecz. No przecież Justin i Mars o mnie walczyli, jak o jakąś zabawkę na loterii. Byłam tak bardzo skupiona na swoich myślach,że nie zauważyłam Justina na drugim miejscu. Kurwa ten cholernik go wyprzedził.Moja intuicja podpowiadała mi, że coś się wydarzy. Spojrzałam na gościa, który mnie trzymał. Był wysoki , ciemnoskóry i jak każdy z "ochroniarzy" dobrze zbudowany.Przyjrzałam mu się lepiej. Mamrotał coś pod nosem. Dopiero potem zauważyłam małą słuchawkę w jego uchu.Spojrzałam znów na trasę. Auto Justina zaczęło dziwnie zwalniać. Mogłam sobie wyobrazić że Just w tym momencie uderza pięściami w kierownice. Przechyliłam głowę w taki sposób że miałam lepszy widok na Chrisa, wywnioskowałam to z plakietki, która zwisała mu z szyi. Tak jak myślałam kontaktował się z Marsem. Pewnie coś majstrowali przy aucie Justina.Co za dupki! Ustawili sobie ten wyścig! Co za pieprzone kutasy, oh przepraszam a raczej cipy. Jak by mieli jaja i nie bali się że przegrają nie majstrowali by przy aucie Justina . Chciałam pomuc w jakiś sposób Justinowi ale nie wiedziałam jak.Zaczęłam się wiercić.Udało mi się obrócić do niego przodem.Zawaliłam mu z całej siły kolanem w krocze. Tak jak myślałam upadł na posadzkę i zaczął zwijać się z bólu.Spojrzałam przed siebie i zauważyłam dwóch chłopaków z którymi wcześniej rozmawiał.Podbiegłam do nich i złapałam bruneta za biceps. 
-Podjedź do niego autem coś zmajstrowali przy jego... - złapałam powietrze. - Szybko kurwa! -krzyknęłam . Brunet w jednym momencie odpalił auto i ruszył w stronę auta Justina.
-Musi ci na nim zależeć hymm? - spytał się blondyn . Bym wysoki dobrze zbudowany i miała postawione włosy na żel tak jak Justin. Na moje oko musieli być dobrymi kumplami. 
-Nie. To znaczy w pewnym sensie znaczy .... - opuściłam głowe. Moje długie włosy zakryły moją twarz. Chłopak złapałam mnie za rękę i schował za swoim ciałem. 
-Odsuń się kurwa! - krzyknął jakiś gościu. Pewnie ten facet który mnie przytrzymywał pewnie się wkurwił że dostał ode mnie w krocze. Przytuliłam się do chłopaka od tyłu. 
-Oh. A jeśli tego nie zrobię. - pchnął go lekko do przodu. Chris się wkurzył i uderzył chłopaka. Blondyn wstał i uderzył Chrisa dwa razy z pięści. 
-Wejdź do auta i się zamknij.- obrócił się i znów uderzył Chrisa z pięści. -Już! - warknął na mnie. Wskoczyłam do czarnego Lamborghini. Zamknęłam się od środka w aucie. Blondyn został powalony. Chris bił go nogą z całych sił po brzuchu. Zakryłam usta na ten widok. Pojedyncze krople łez spływały mi po policzkach. Nagle zauważyłam Justina i tego drugiego bruneta rzucającego się na Chrisa. 
-Ty skurwielu jeśli jeszcze raz dotkniesz któregoś mojego przyjaciela to ci kurwa jaja urwę.-z frustracją kopną go  w brzuch. Drugi brunet robił to samo. Zauważyłam że Chris pluje krwią. Chłopaki zostawili go w spokoju i zajęli się blondynem. Brunet którego imienia nie znam zapukał w szybę. Odblokowałam drzwi, żeby mogli włożyć do auta blondyna. Był zakrwawiony. Wyskoczyłam z auta i wkuliłam się w bluzkę Justina. Wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać.
-To przeze mnie ... - dławiłam się łzami - przeze mnie ... oni go pobili przeze mnie. - wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. 
- Cii. To nie twoja wina. Już spokojnie. - gładził moje włosy. Poczułam jak całuje mnie w czoło. Odsunął mnie od siebie i podniósł mój podbrudek. Uśmięchnął się i musną moje usta. 
Wtedy zrozumiałam że to wszystko nie było przypadkiem to dopiero początek nowego życia ... 


_________________________________________________________________________
Od Autora
Przepraszam że dawno nie było rozdziałów ale tak wyszło . :)
I jak ? Czekam na komentarze :)
Pff zajęło mi to 4 godziny przepisywania z kartki xD  
Czekam na komentarze : 
TRAILERY NA KONCIE :
LINK !! 
ENJOY !!!

wtorek, 25 lutego 2014

2.Zawrotna gra losu

 You Make Me Believe 

Justin właśnie ubierał swoją kurtkę . Mówiąc szczerze to był najlepszy seks w całym moim życiu . Najchętniej bym to ciągnęła w nieskończoność . Jednak jak to w pracy bywa wszystko się kończy . Justin do mnie podszedł nie wiedziałam co jeszcze chce zrobić do puki nie złączył naszych ust w jedną całość . 

-Byłaś genialna - pokazał rząd swoich białych zębów . Wsunął na nos czarne okulary . Wstałam z łóżka ciągnąc za sobą prześcieradło . Przecież i tak nie było tu potrzebne . Owinęłam je wokół mojej nagości . Jedną ręka trzymałam materiał żeby tylko mi nie upadł , a drugą zbierałam moje skąpe okrycie . 

-Nie przyzwyczajaj się - lekko go odsunęłam gdyż stał mi na drodze do drzwi . Złapałam za klamkę . Nie było mi dane wyjść z pokoju . Chwycił mnie za ramie i obrócił w swoją stronę . Dosunął mnie do ściany dokładnie jak pół godziny temu . Może chce powtórzyć to co się tu działo ?! - mówiła moją podświadomość. Jednak on nachylił mi się na uchem 

-Ohh . Jeszcze mnie nie znasz - powiedział swoim męskim głosem jednak było w innym coś innego bym delikatny jak na swój sposób może tylko dlatego że szeptał mi do ucha . Popatrzyłam się na niego na co on do mnie mrugnął . Złapał za klamkę i wyszedł z pokoju . Rozejrzałam się do okoła . Po chwili się ocknęłam . Nie rozumiem jak on to robi . Wybiegłam z pokoju prowadząc rozmowę z moją podświadomością . Stanęłam na środku korytarza . Przymrużyłam oczy i zauważyłam jakąś postać . Tak to Justin !! Byłam cała w promykach że zdążyłam przed tym jak miał wyjść . Zanim bym do niego podbiegła pewnie już by był na dworze . 

-Justin ! - krzyknęłam w nadziei że się obróci . I to zrobił . Podeszłam do niego , co nie było łatwe bo długi materiał ciągnący się za mną tylko mnie spowalniał i jeszcze do tego podchodził mi pod nogi , więc w każdej chwili mogłam się wywrócić i zrobić z siebie ofermę .Kiedy w końcu udało mi się do niego dojść uśmiechnęłam się .Szczerze mówiąc w tym pół mroku wyglądał bardzo seksownie . Jego tęczówki były jeszcze bardziej brązowe niż w świetle . 

-Przyjdziesz jutro ? -wyszeptałam patrząc w dół . Nie chciałam pokazać że w jakiejś tam części mnie zależało mi na nim . Chola ! Chola ! Stop Madison co ty ogólnie pieprzysz zależy ci na nim . To niedorzeczne! 

-A chcesz tego ? - wymamrotał z gulą w gardle . W tej chwili wolałabym zapaść się pod ziemie . Żadne z nas nic więcej nie wydusiło . Podniosłam głowę i znów na niego popatrzałam . Stał tam i czekał na moją odpowiedź jednak ja nie chciałam już nic mówić . Justin był rozluźniony w przeciwieństwie do mnie . Ja stałam tam cała spięta . 

-Więc ... - w końcu cisze między nami przerwał Justin.

-Hyy - wypuściłam powietrze i obróciłam się do niego tyłem -Tak . Chce. - wydusiłam z siebie . Poczułem na sobie dwie ciepłe ręce . Obróciłam lekko głowę . Podniosłam brew z zdziwienia  

-Więc ... - to nie było zbyt dobre bo trzymał mnie w niepewności, która była tutaj niepotrzebna . - Okej spróbuje tutaj jutro przyjechać - szturchnął nosem moją szyje wypuszczając mnie z uścisku . Z chęcią bym złapała jego ręce i od nowa zaplątała wokół mnie . W jego uścisku czułam się jakoś inaczej niż z każdym uściskiem . Z klientami uprawiałam seks z niechęcią , a z Justinem to było coś innego . Zrobiłam to bo chciałam . W tym momencie w którym zabrał swoje ręce poczułam się jak prawdziwa szmata , którą tak na prawdę byłam . Teraz wolałabym cofnąć się w czasie i mieć jakąś normalną prace taką jak kasjerka albo sprzedawczyni w sex-shopie . Obróciłam się w stronę Justina , który był już prawię przy wyjściu . Chyba dzisiaj się czegoś nawdychałam bo znów ruszyłam w jego kierunku . Z chęcią bym go zabrała do swojego mieszkania i kazała zostać tam na wieczność . Choć wątpię że chciałby mieszkać w mieszkaniu z trzema pokojami , salonem , kuchnią i łazienką do tego na Bronxie . Złapałam jego ramię . 

-Czyli przyjdziesz ? - pewnie teraz brzmiałam jak jakaś desperatka , no ale cóż . Popatrzałam w jego piwne oczu . Mogła bym się gapić na nie wieczność . Justin uśmiechnął się do mnie po czym sięgnął do wewnętrznej kieszeni kurtki i wyciągnął jakąś kopertę . Podniosłam obie brwi i wpatrywałam się w Justina stojącego na przeciwko mnie . Wyciągnął moją rękę ku niemu i położył na niej kopertę. 

-To dla ciebie.-pokazał znów na tą samą kopertę . -Należy Ci się . - uśmiechnął się w dobrym geście . 

-Ale ... ale - nie zdążyłam dokończyć bo położył mi palec na ustach . Pewnie za dużo gadasz - Odezwał się głos w mojej głowie . Prawdę mówiąc coraz częściej to robił . 

-Kotku . Po prostu to weź .- puścił mi oczko i wsunął na nos swoje ciemne okulary i wyszedł z budynku . Kiedy otworzył drzwi zimny wiatr Manhattanu otulił moje nagie ciało . Stałam tak w bez ruchu przesz jakiś czas patrząc się w odbijające się drzwi . Po paru uderzeniach stanęły w miejscu , a ja wróciłam do teraźniejszości . Wypuściłam głośno powietrze . Podciągnęłam lekko materiał i poszłam w stronę mojej garderoby. Mój wzrok nie schodził z pozostawionej na mojej dłoni kopercie. Byłam ciekawa ile tam jest pieniędzy . To znaczy nie chodziło mi tylko o nie , ale rachunki same się nie zapłacą . Otworzyłam drzwi od mojej garderoby. Nie było to dużo pomieszczenie ale też nie za małe . Miało czerwone a raczej bordowe ściany w tym jedną czarną . Po prawej stronie stał wieszak na kółkach nie wiem jak inaczej go opisać . W pomieszczeniu był czerwone dywany . Które był naprawdę miękkie . Była tam też czerwona kanapa , bo jak by inaczej , stał też stolik i toaletka oraz były tu jeszcze jedne drzwi , które prowadziły do toalety .  Ubrałam moje ciuchy i wyszłam . Chciałam jak najszybciej być w domu i iść spać choć wątpię że zasnę po tym wszystkim. Zamknęłam drzwi od mojej garderoby na klucz i poszłam w kierunku recepcji . Oddałam kluczyk Marcusowi  . Wyszłam z budynku , którego nazywałam "moją pracą" i poszłam w kierunku metra bo jakoś musiałam dojechać do domu , a na Bronx było za daleko żeby iść na piechotę . Na zewnątrz było zimno a ja tylko marzyłam o tym żeby być już w domu i otulić się w ciepły kocyk i wypić gorącą herbatę .  Szłam tak po ulicach Manhattanu , chociaż było późno to to miejsce nadal tętniło życiem. Obok sklepów monopolowych stały panie z torbami plotkując na tematy typu : moja-sąsiadka-ma-nowego-faceta . Na tej dzielnicy było dużo barów . Tego akurat w tym miejscu nienawidziłam .  Facet idzie się nachlać a potem wraca do domu i krzyczy na żonę i dzieci . Tak zawsze przedstawiałam sobie sceny kiedy członek rodziny "samiec alfa" wraca do domu pod wpływem alkoholu . Wzdrygnęłam się na samą myśl że mój ojciec mógł by być codziennie zachlany w trupy. Nigdy nie chce mieć takiego męża ! Przechodziłam akurat obok baru "Billy's" . Nie lubiłam tego miejsca , a raczej facetów którzy w nim przebywali . Akurat dzisiaj musiałam obok niego przejść bo inaczej nie dotrę do metra. Nie zwracałam uwagi na grupkę facetów obok wejścia do baru , szłam przed siebie skupiając wzrok w chodnik . 

-Ej śliczna ! - ktoś gwizdnął w moją stronę lecz nie zwróciłam na to uwagi szłam dalej . -Ohh a mieliśmy nadzieje że nam potańczysz ! - zaśmiała się grupka osób na co się obróciłam . 

-Co ? - Przede mną stał wysoki ciemny mężczyzna z tatuażami i bardzo dobrą posturą .

-Przecież wiesz o co mi chodzi . - podszedł do mnie bliżej , a wraz z nim dwóch innych gości . Którzy wyglądali podobnie jak on . Stałam tam w bez ruchu ze strachem w oczach . Byłam wystraszona więc nie mogłam racjonalnie myśleć . Jeden facet zaczął dotykać moich ramion , drugi ud , a trzeci piersi. Za czeli iść do przodu a w wyniku tego ja byłam wokół nich otoczona więc nie miałam innego wyjścia musiałam iść z nimi . Zostałam zapędzona w kozi róg . Nie miałam żadnej szansy na ucieczkę . Już wiedziałam jaki był scenariusz na koniec mojego dnia : 20-tka Zgwałcona w zaułku w dzielnicach Manhattanu . Pewnie tak będą wyglądać jutrzejsze nagłówki gazet . 

Dlaczego akurat ja muszę mieć takie pieprzone nieszczęście . Jak zawsze. Moje życie zawsze tak wyglądało najpierw było dobrze , a pod koniec wszystko znów się waliło i tak codziennie. Stałam w rogu jakiś starych kamienic w małym zaułku . Oni cwaniacko się uśmiechali . Facet który wcześniej ze mną "gadał" bo nie można było nazwać tego rozmowa a raczej zaczepkami , podszedł do mnie i zaczął gładzić moje włosy . Zabieraj te łapy ! - pomyślałam ale czy kiedykolwiek bym to powiedziała . Odpowiedź jest prosta : Nie. Skuliłam się lekko na jego dotyk . 

-Wiesz co? Jesteś tak cholernie seksowna . - urwał nachylając się mi do ucha - Będzie się ciebie miło pieprzyło. - Otworzyłam oczy w taki sposób że zaraz wypadły by mi z orbit . Madison koniec twojego życia . - głos w mojej głowie snuł już scenariusze . On nadal był nachylony nad moim uchem . Zapach piwa , wódki , dymu papierosowego i potu zmieszał się na nim co w wyniku dało odór nie z tej ziemi . Odsunął się ode mnie i zwrócił się do kolesi stojący za nim . 

-Pilnujcie terenu . Nikt nie może tu podejść . A jak podejdzie to użyjcie pięści . - faceci w czarnych kurtkach pokiwali głową . Obrócili się i stanęli z założonymi rękami jak ochroniarze jakieś gwiazdy . Facet , który wcześniej obok mnie stał potarł ręce i obrócił się w moją stronę . 

-To zaczynamy - I po mnie . Koniec mojego życia. Pamiętajcie o mnie . To były scenariusze które , przychodziły mi na myśl . Przesunęłam się po ścianie budynku w bok . I tak to nic nie dało , bo nie miałam drogi ucieczki . Boże daj mi teraz zdolność latania bym mogła odlecieć .Madison co ty pierdolisz ? Tak się nie stanie . Jak zawsze moje marzenia rozpierdalała moja głowa . Facet przybliżył się do mnie . Ratunku !! - krzyczałam w środku własnej mnie . 

-Obróć się ! - rozkazał mi . 

Miałam dwa wyjścia 1.zabić się sama , lub 2.zrobić mi to co kazał . Wybrałam to drugie . Wiedziałam , że źle robię , ale co wy byście zrobili na moim miejscu . Gościu zaczął całować moją szyje na co miała odruch wymiotny . Całując mnie dotykał mnie przy tym po udzie . Supermenie przybywaj ! - szkoda tylko że to nie jest bajka tylko realne życie . Nie wytrzymałam . Uderzyłam go z całej siły łokciem w brzuch i od razu tego pożałowałam . Bolało jak cholera. Miał tam tak samo twarde mięśnie jak w ramionach. On nawet nie drgnął , a ja wiłam się z bólu . Mój łokieć naprawdę bolał . Nie żartuje . Usłyszałam cichy śmiech .

-Krewka jesteś jak na taką chudziutką i bezbronna osóbkę . - przycisnął mnie bardziej do siebie , w taki sposób że poczułam jego wybrzuszenie w spodniach . Brawo dla Madison , największego głupka na świecie !! - pomyślałam w duchu . Po co mi to było ? Jak chyba kurwa normalnie nie myślę . Nie rozumiem siebie . Idiotka do kwadratu ! 

-Ups. Chciałam ci po prostu zapierdolić - teatralnie się uśmiechnęłam po czym znów wróciłam do poprzedniej mimiki twarzy . 

-Ohh . Trzeba było tego nie mówić - przełknęłam ślinę . Strzel sobie pistoletem będziesz miej cierpieć - pomyślałam. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 

Hej witajcie ! 

Dawno mnie nie było , ale nadrobię ten stracony czas ! Dzisiaj wstawiam wam 2 rozdział mojego opowiadania jeszcze w tym tygodniu wstawię 3 bo mam już napisany :) Proszę o komentarze pod spodem to dla mnie ważne :) . Pozdrawiam wszystkich :) 

Zapraszam do tumblra : 

 Tumblr 1.

Tumblr 2.

Drugie opowiadanie. :) 

 Zapraszam do komentowania :) Miłego dnia :)